Życie wyszło z wody morskiej, dlatego mówię „matka morze”.
Ogromny potencjał morza od zawsze mnie fascynował i jednocześnie drażnił nieustanną potrzebą poznania, ogarnięcia i zdobycia. Mogło się to udać jedynie przez kontakt bezpośredni.Jako pięciolatek dotarłem z moimi rodzicami po raz pierwszy w życiu nad morze i od razu poczułem jego zew. Pamiętam moją pretensję do rodziców, że mimo późnego wieczoru nie pobiegliśmy tam od razu. Słyszę szum, łoskot fal, morze mnie wzywa, a tu rodzice kładą mnie spać.
Na miesięczniku „Morze” niemal nauczyłem się czytać, był moim elementarzem.
Marzyłem, by zawodowo związać się z morzem. Jedyną możliwością po podstawówce była szkoła rybołówstwa morskiego w Darłowie. Niestety bardzo rozczarowało mnie towarzystwo, poziom i atmosfera tej szkoły. Postanowiłem w przyszłości spróbować inaczej.
Po latach, jako człowiek już dojrzały i ustabilizowany zawodowo i materialnie, wróciłem nad morze, kupiłem skorupę jachtu i rozpocząłem budowę jednostki pływającej moich marzeń jednocześnie dbając o konieczne do żeglowania formalności. Poprzestałem dopiero na patencie kapitana żeglugi morskiej, który upoważnia mnie zarówno do samotnych rejsów, jak i dowodzenia większą liczbą ludzi.