W życiu każdego z nas są takie sytuacje, że nagle, czasem zupełnie niespodziewanie przemieszczamy się o setki, tysiące kilometrów, albo nie wiedzieć czemu tkwimy w miejscu pogrążeni w marazmie. Wtedy mamy pretensję do całego świata, do wszystkich o wszystko. Nawet do naszego sąsiada o to, że on ma nowy samochód a my nie. A przecież to my jesteśmy starsi i – jakżeby inaczej – mądrzejsi, więc gdzie jest sprawiedliwość?! Siedzimy wtedy skrzywieni i zadumani i patrzymy przez okno na ulicę. A tam pulsuje życie, ludzie gdzieś pędzą. Myślimy: gdzie oni tak się spieszą? Przecież to nie pora obiadu? Albo: po co oni się tak ubierają? Dla tego szarego, zwykłego dnia, dla tej brudnej, pełnej zgiełku ulicy? I dlaczego kiedy wszystko jest szare, oni nie są szarzy?!

Minęły trzy godziny, a sylwetka w oknie ani drgnęła. Czasem tylko mrugnęła powieka, co świadczy o tym, że to nie drewniana lalka. Bardzo często sami robimy z siebie takiego manekina bezczynności. Najczęściej ogarnia nas lęk przed nieznanym i niewiadomym. Paraliżuje nas strach, bo tyle się może wydarzyć, a przecież nikt nam nie może zagwarantować sukcesu, więc po co próbować. Bezpieczniej jest siedzieć w oknie i obserwować bogate życie innych.
Sukces nie przyjdzie sam i nie przyjdzie od razu, wymaga czasu i konsekwencji w działaniu.
Tymczasem mija nasze życie, a my nie wiemy o tym, że mamy możliwość wyrwania się z takiego świata, bo bardzo często nasza świadomość sięga zaledwie przeciwnej strony naszego okna.
A to wszystko w czasach, kiedy w półtorej godziny możemy znaleźć się w Niemczech, w dwie, dwie i pół – we Francji lub Anglii, a w trzy nawet w Kairze – w Egipcie.
Nie zapomnę mojej podróży do Egiptu w 1989 roku. Nie przypuszczałem, że w ciągu trzech godzin może się tak zmienić krajobraz przed moimi oczami. Zaskoczony tą niebywałą zmianą podziwiałem palmy i egzotyczne budowle. Wkrótce zobaczyłem też inne wspaniałości – posągi faraonów: Ramzesa II uśmiechającego się tak dziwnie i tak znacząco, że dreszczyk emocji przebiegł przeze mnie jak fala prądu elektrycznego. To dopiero niezwykłe zjawisko – twarz wodza, boga, na pewno potężnego władcy, ale też twarz wyrażająca inną od naszej świadomość określającą ogromną mądrość nieznanego nam bytu – zagadki i jej rozwiązania. Nawet targ, z pozoru zwyczajny – pomarańcze i banany, brudno, ale też trochę tajemniczo. W powietrzu unosi się posmak czegoś nieokreślonego, może czyjejś niematerialnej obecności, może dziwnej i niepojętej energii piramid. Granatowy mercedes sunął bezszelestnie między rzędami palm w nieopisanym tłoku i rozgardiaszu. Słońce zawieszone u szczytu niebios prażyło niemiłosiernie, ale na szczęście klimatyzacja robiła swoje. Jechaliśmy w kierunku Gizy. I nagle uświadomiłem sobie, że zaraz na własne oczy zobaczę p i r a m i d y. Poczułem jak coś chwyta mnie za gardło i zaczyna dusić, a z oczu płyną łzy. Uszczypnąłem się, ale zabolało więc to nie sen. Moje marzenie się spełniło. Ja – Zbyszek Nowak – przeniesiony magiczną siłą techniki, znalazłem się oko w oko z najdziwniejszą z zagadek – piramidami w Gizie.
Każdy z nas może osiągnąć to, czego najbardziej pragnie. Jeśli tylko o tym pomyślimy i myśleć będziemy stale i będzie to myślenie pozytywne – twórcze, nasze pragnienie na pewno się spełni.